20. Kto powinien badać naukowo katastrofę?
Wywiad w Polsat News którego
udzieliłem w piątek red. Agnieszce Gozdyra opowiada o rzeczach, o
których wszystko już wiemy.... Trochę żałowałem, że nie było mowy o
nowościach typu "dwa wybuchy" dr. Szuladzińskiego i o urwanych
końcowkach skrzydła latajacych 'jak bumerang' (tu cytuje dr.
Szuladzinskiego). To są bardzo zabawne hipotezy, no ale trudno -
musicie wiedzieć, że obecnie w modzie są wywiady w których pytani i
pytajacy nie kontaktują się ze sobą wcześniej, witaja się już na scenie,
na minutę przed rozpoczeciem transmisji na żywo. Może zasugerowałbym
ten temat, ale nawet nie miałem okazji.
Może niesłusznie narzekam, gdyż o tym miałem okazję powiedzieć w dwukrotnie dłuższym wywiadzie dla nowych mediów (streaming, live news na portalach internetowych) natemat.pl
* * *
Jeśli chciałbym tu zwrocić uwagę na coś, co powiedziałem, to byłoby to moje poparcie dla inicjatyw wyjaśniania naukowego (a nie pseudonaukowego!) katastrofy smoleńskiej przez polskich naukowców, organizowanego przez Polską Akademię Nauk. Prezes PAN, prof. Michał Kleiber, proponuje aby to zrobili ludzie nie związani z Polską (problem uzyskania wiarygodnosci, zaufania, jest oczywście bardzo trudny, każdy jest podejrzany o stronniczość i motywację polityczną!). Z tego co rozumiem, nie wyklucza jednak zaangażowania polskich uczonych (vide: list przew. komitetu mechaniki PAN do dziekanów szkół wyższych, o którym pisano 2 dni temu).
PAN to chyba najbardziej fachowa i darzona przez wszystkich szacunkiem instytucja naukowa w Polsce, jest więc bardziej wiarygodna od innych.
Jednocześnie, Akademia działa pod przewodnictwem jednego z najlepszych w kraju specjalisty w zakresie wytrzymałości struktur i samolotów na wybuchy i zderzenia. To bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności i Polska bardzo skorzysta, jeśli go wykorzysta.
Dlatego uważam, że polscy badacze katastrofy powinni się skupić pod egidą PAN-u. A jakie jest wasze zdanie? Badać czy nie badać? Kto ma wybrać ekspertów?
YKW
Komentarze do notki
Może niesłusznie narzekam, gdyż o tym miałem okazję powiedzieć w dwukrotnie dłuższym wywiadzie dla nowych mediów (streaming, live news na portalach internetowych) natemat.pl
* * *
Jeśli chciałbym tu zwrocić uwagę na coś, co powiedziałem, to byłoby to moje poparcie dla inicjatyw wyjaśniania naukowego (a nie pseudonaukowego!) katastrofy smoleńskiej przez polskich naukowców, organizowanego przez Polską Akademię Nauk. Prezes PAN, prof. Michał Kleiber, proponuje aby to zrobili ludzie nie związani z Polską (problem uzyskania wiarygodnosci, zaufania, jest oczywście bardzo trudny, każdy jest podejrzany o stronniczość i motywację polityczną!). Z tego co rozumiem, nie wyklucza jednak zaangażowania polskich uczonych (vide: list przew. komitetu mechaniki PAN do dziekanów szkół wyższych, o którym pisano 2 dni temu).
PAN to chyba najbardziej fachowa i darzona przez wszystkich szacunkiem instytucja naukowa w Polsce, jest więc bardziej wiarygodna od innych.
Jednocześnie, Akademia działa pod przewodnictwem jednego z najlepszych w kraju specjalisty w zakresie wytrzymałości struktur i samolotów na wybuchy i zderzenia. To bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności i Polska bardzo skorzysta, jeśli go wykorzysta.
Dlatego uważam, że polscy badacze katastrofy powinni się skupić pod egidą PAN-u. A jakie jest wasze zdanie? Badać czy nie badać? Kto ma wybrać ekspertów?
YKW
-
@YKW
No dobra. Ale ilu kaczystów jest w PAN?
Pozdrawiam,
John Kowalski
USA -
@John Kowalski
zalozmy ze 25%. ale nie zakladaj automatycznie, ze to zle. ja mysle ze to dobrze.
czy sadzisz ze w NTSB zasiadaja wylacznie zwolennicy pana Obamy?
I tak dalej...
pzdr -
@you-know-who
Kiedy pisałem ci kiedyś w komentarzu na twoim blogu o zespole polskich naukowców którzy chcieli się zająć analizą katastrofy, pisałeś że masz wątpliwości co do rzetelności takiego zespołu. PAN ma być inny? -
@John Kowalski
moja analogia traci jak zauwazylem naiwnoscia (tak jakbym nie rozumial ze w stanach preferencje polityczne wplywaja mniej na dzialania ludzi niz w rp). nie jestem naiwny, w polsce zreszta wszyscy mowia mi, ze doskonale wiedza o tym jak sie sprawy maja. dlatego bedzie trudno zgromadzic na zasadzie samoorganizacji gremium, ktore nie bedzie zdominowane ani przez lud smolenski ani lud antyzmachistyczny. bo przystapia do niego tylko ci, ktorzy maja ten sam ladunek polityczny. w PANie nadzieja wlasnie dlatego, ze mozna sadzic, ze cialo ktore bedzie wybieralo ekspertow bedzie zroznicowane politycznie, a zunifikowane przez przynaleznosc do PAN.
przypomne ze chodziloby tu w ogole o badanie katastrofy smolenskiej, nie o badanie bzdurnych teorii bumerangowych, chyba ze eksperci zechca koniecznie przygladac sie rowniez bzdurom. trzeba im zapewnic swobode dzialania. -
@Autor
Widzieli, widzieli...nawet powtórkę teraz widzieli.
;-) -
@Autor
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Kolegą. Otóż pytanie tytułowe nie ma sensu. W świecie, w którym swoboda badań naukowych jest najwyższą wartością, wyznaczanie, kto jest godny prowadzić badania mija się z celem. Otóż każdy, kto uważa, że ma po temu kompetencje może badać dowolne zagadnienie. Publikować wyniki, a następnie poddać się krytyce ze strony kolegów, na dobrze Panu znanych zasadach. Zasadniczym problemem w analizowanym także przez Pana na blogu przypadku jest to, że 1. wszyscy zainteresowani działają w oparciu o niepełne dane 2. poglądy na temat przyczyn katastrofy mają fizycy od galaktyk, mechanicy od wytrzymałości materiałów i FYM. I w oparciu o te niepełne dane stawiają tezy, nabierające mocy prawd wiary. 3. Debata, a zarzut dotyczy przede wszystkim uczonych, nie polega na rzeczowej analizie cudzych wyników badań, a zastosowaniu argumentów erystycznych, względnie próbie ośmieszenia dysputanta, względnie podważania jego kwalifikacji )formalnych (nie ta uczelnia, nie ten dyplom, nie te poglądy). Tym samym rzetelna debata staje się niemożliwa, a nawet jeśli jakiś zespół uzyska rozwiązanie problemu, dowiemy się, że jego członkowie nie umieją fizyki na poziomie elementarnym, mają niski IF, H i co tam jeszcze, a w ogóle do pracują na podrzędnej uczelni z Pcimia, względnie zostali opłaceni przez obcy wywiad. Da capo senza fine... -
@kot-bloga
"W świecie, w którym swoboda badań naukowych jest najwyższą wartością,"
Czy za należącą do tego świata można uznać osobę, która, ogłosiwszy wyniki, wszystkimi siłami wzbrania się przed ujawnieniem danych wyjściowych i szczegółów metody, które ją do tych wyników doprowadziły???
Tak działa profesor Binienda... -
@prof. Artymowicz, Piekielny
Potrafię sobie wyobrazić, że analiza prof. W. Biniendy zawiera błąd w założeniach, który przekłada się na ostateczny wynik. Myślę, że prędzej czy później da się to ustalić.
A teraz znacznie ważniejszy problem, na który nie znam odpowiedzi:
1. Katastrofa miała miejsce o godz. 06:41:07,5 UTC
(raport Millera str. 11)
2. Lnia elektroenergetyczna została zerwana o godz. 06:39:35 UTC
3. Linia elektroenergetyczna została włączona ponownie o godz. 06:41:11 UTC
(Protokół Spółki Akcyjnej otwartego typu "MRSK Centrum" - "Smolenskenergo" z przeprowadzenia dochodzenia w sprawie odłączenia linii wysokiego napięcia-602 od stacji elektroenergetycznej "Siewiernaja" w dniu 10 kwietnia 2010 r. - http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_polskiego_Tu-154_w_Smole%C5%84sku)
Cytat z załącznika nr 1 raportu Millera (str. 76):
Przy przechyleniu około -35°, po pokonaniu około 80 m od chwili utraty fragmentu lewego skrzydła samolot przeleciał nad linią energetyczną średniego napięcia, powodując jej uszkodzenie (rys. 9). Niewykluczone, że linia energetyczna została zerwana nie bezpośrednio przez samolot, ale przez konary drzew odłamanych kilkanaście metrów wcześniej i przemieszczonych zgodnie z kierunkiem lotu samolotu.
A teraz pytania:
1. Na podstawie jakich obiektywnych danych powiązano w raporcie Millera zdarzenie zerwania linii elektroenergetycznej z katastrofą naszego tupolewa, skoro przesunięcie czasowe wynosi mniej więcej 92 sekundy?
2. Czy użycie w załączniku do raportu zwrotu: "Niewykluczone, że linia energetyczna została zerwana nie bezpośrednio przez samolot, ale przez konary drzew odłamanych kilkanaście metrów wcześniej i przemieszczonych zgodnie z kierunkiem lotu samolotu" świadczy o rzetelności prac KBWL? -
@you-know-who
Kto powinien badac naukowo katastrofe?
Odpowiadam na pytanie:
Do badania zdarzeń, z jakim mieliśmy do czynienia w Smolńsku, delegowane powinny być osoby wiarygodne, niezależne, dysponujące powagą, wiedzą, "narzędziami" w postaci dostępu do najnowszych technologii i technik kryminalistycznych, dorobkiem naukowym, ale przede wszystkim badacze obdarzeni cechami, jakie przypisujemy ludziom przyzwoitym.
Pan do tego grona nie powinien aspirować, gdyż, pomijając inne aspekty, wystarczająco kompromituje Pana humbug Pańskiego autorstwa, znany jako "debeściaki", nie mniej niż poziom dyskursu "naukowego", cytuję:
Agnieszce Gozdyra opowiada o rzeczach, o ktorych wszystko juz wiemy.... troche zalowalem, ze nie bylo mowy o nowosciach typu "dwa wybuchy" dr. Szuladzinskiego i o urwanych koncowkach skrzydla latajacych 'jak bumerang' (tu cytuje dr. Szuladzinskiego). To sa bardzo zabawne hipotezy...
-
@Beem.Deep
"Linia elektroenergetyczna została włączona ponownie o godz. 06:41:11 UTC"
Jak "sprawnie" potrafią działać systemy bezpieczeństwa w energetyce, można było się przekonać parę dni temu we Wrocławiu - z tym, że tam w grę wchodziła lina 24 kV, a nie "głupie" 6 kV...
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/562785,wroclaw-trzy-kobiety-porazone-pradem-w-parku-popowickim,2,id,t,sg.html#galeria-material
-
A więc kto?
Odpowiedź jest dość prosta - zależy od tego, jaki ma być wynik tych badań!
Załóżmy jednak, że zależy nam na zachowaniu maksymalnego obiektywizmu.
Największa szansa - czyli powołanie wspólnej komisji zaraz po katastrofie została bezpowrotnie stracona! A miało być tak pięknie - taką komisję pod swym bezpośrednim nadzorem obiecywali panowie Putin i Tusk (kolejność alfabetyczna!).
Jak wyszło - każdy widzi.
Z jednej strony mamy raport MAK (oczywiście 100% winy po polskiej stronie), a z drugiej "raport" Millera sporządzony na zasadzie "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek".
No i "Zespół sejmowy" pana M. oraz mnóstwo "specjalistów" (raczej omnipotencjatorów ogólnych) od "rur duraluminiowych" (bo przecież samolot to taka rura).
Nie jest to w sumie nic nowego - National Geographic przedstawił niedawno historię katastrofy w Monachium, w której zginęli między innymi piłkarze (1958). Niemcy orzekli winę angielskiej załogi (brak odladzania), Brytyjczycy twierdzą, że winna była obsługa lotniska (nieodśnieżony koniec pasa). Niemcy nigdy nie uznali swojej winy.
Sprawa jest więc raczej beznadziejna.
Ale jeśli już badać, to niech to robią FACHOWCY!
Jestem fizykiem (od niedawna na emeryturze), ale "od ciała stałego". Jeśli mam problem z jądrowej, wysokich energii. OTW itp. to pytam kolegów z tych specjalności.
Mam także nieco "wylatanych" godzin na szybowcach (za młodu), potrafię wystartować i wylądować 777 na dobrym symulatorze (nawet SFO mam w bazie) przy dużym ruchu i złej pogodzie - ale nie pcham się ze swymi opiniami poza jedną:
"Jak Ci Ziemia mówi, że warunków do przyjęcia nie ma, to nie próbuj lądować ani nawet podchodzić jeśli nie szukasz guza lub nie musisz (koniec paliwa, defekt maszyny, zawał serca itp.)". Tak mnie uczyli (ale to było dawno).
Dziwi mnie też (choć mile łechce moją próżność) to uznanie dla "fizyka jako takiego". Konstrukcje lotnicze, przepisy, procedury i lotnicza praktyka nie są przedmiotem studiów każdego fizyka - to raczej rzadki wyjątek.
Wracając do pytania - katastrofę powinni badać dośwadczeni piloci, kontrolerzy ruchu, operatorzy radarów, specjaliści od mechaniki lotu i znawcy prawa lotniczego, a nie biofizycy czy fizycy jądrowi.
Tylko jest pewien problem - oni skupili by się na pierwotnych przyczynach katastrofy, a nie na skutkach. A o tym wiele osób po prostu nie chce słuchać.
Pozdrawiam -
ykw
"Jednoczesnie Akademia dziala pod przewodnictwem jednego z najlepszych w kraju specjalisty w zakresie wytrzymalosci struktur i samolotow na wybuchy i zderzenia."
Oczywiście wszystkie te achy i ochy do czasu kiedy... zacznie fiksować jak Szuladziński? ;-) -
@Piekielny
Takie teksty proszę publikować na forum dla przedszkolaków. A jeśli czuje się Pan obrażony, to proszę wskazać w zalinkowanym tekście, że we Wrocławiu też nie ma jednoznaczności co do dokładnej godziny zerwania linii. Napięcie elektryczne w tej sprawie nie ma najmniejszego znaczenia! -
@Beem.Deep
"@Piekielny
Takie teksty proszę publikować na forum dla przedszkolaków. A jeśli czuje się Pan obrażony, to proszę wskazać w zalinkowanym tekście, że we Wrocławiu też nie ma jednoznaczności co do dokładnej godziny zerwania linii. Napięcie elektryczne w tej sprawie nie ma najmniejszego znaczenia!"
Rozumiem z tego, że ewentualne zwarcia między żyłami lub doziemienie linii łatwiej wykryć dla linii 6kV, niż 24kV???
No to bezpieczeństwo przesyłu elektrycznej energii przedstawia się coraz bardziej interesujące... -
@Beem.Deep
Aha, jeszcze jedno: w Polsce systemy rejestracji zdarzeń w energetyce już od pewnego czasu na ogół są synchronizowane ze wskazaiami centralnego zegara - ale Rosja pod tym względem sporo za Polską była, choćby ze względu na rozległość tamtejszych systemów energetycznych... -
@freespace
"ykw
"Jednoczesnie Akademia dziala pod przewodnictwem jednego z najlepszych w kraju specjalisty w zakresie wytrzymalosci struktur i samolotow na wybuchy i zderzenia."
Oczywiście wszystkie te achy i ochy do czasu kiedy... zacznie fiksować jak Szuladziński? ;-)"
Jeśli, w przeciwieństwie do Szuladzińskiego, dostanie wszystkie dostępne w Polsce materiały odnośnie smoleńskiej katastrofy, raczej nie zacznie... -
@Piekielny
1. "Rosja pod tym względem sporo za Polską była, choćby ze względu na rozległość tamtejszych systemów energetycznych."
a) Linia SN w Smoleńsku pracowała z uziemionym czy z izolowanym punktem neutralnym?
b) Jaki rodzaj elektroenergetycznej automatyki zabezpieczeniowej stosowany jest w smoleńskich GPZ-ach?
c) Czy w smoleńskim GPZ, z którego była zasilana ta linia, zamontowane były rejestratory, a jeśli tak, to jakie?
d) Czy znany jest Panu jakikolwiek oficjalny polski dokument, w którym wyjaśniono rozbieżności czasowe, o których rozmawiamy?
Zna Pan odpowiedzi na powyższe pytania, czy tylko będzie usiłował Pan dywagować i sprawiać wrażenie obeznanego? A jeśli na 100% zna Pan szczegóły, to proszę podzielić się linkiem do sprawdzonego źródła. Z pewnością przeproszę za swoją ignorancję i podziękuję Panu za trud związany z moim dokształcaniem.
2. "Rozumiem z tego, że ewentualne zwarcia między żyłami lub doziemienie linii łatwiej wykryć dla linii 6kV, niż 24kV"
Postanowił Pan się skompromitować? Bo właśnie udowodnił Pan, że zakłócenie w pracy linii elektroenergetycznej, polegające na jej zerwaniu i połączeniu z ziemią, może zostać wykryte przez przyrządy na 92 sekundy przed faktycznym wystąpieniem awarii (zerwaniem linii). Czyżby to był jakiś rodzaj "technicznej telepatii"?
3. Nadal nic z sensem nie napisał Pan na temat związku łączącego jakoby awarię w Smoleńsku i we Wrocławiu? Czyżby we Wrocławiu linię też zerwał jakiś samolot? -
@Piekielny
"Jeśli, w przeciwieństwie do Szuladzińskiego, dostanie wszystkie dostępne w Polsce materiały odnośnie smoleńskiej katastrofy, raczej nie zacznie..."
Jeżeli podejdzie z powagą, ufnością i zadowoleniem do wszystkiego co mu podstawią pod nos.....to czemu nie? :-)
Natomiast, jeżeli będzie uczciwy... zażąda więcej danych,ekspertyz, materiałów, a wtedy.. najprawdopodobniej spotka się z gestem rozłożonych rąk.
Jednoznacznej opinii PAN-u nie będzie, tylko.. przewlekające się teoretyczne dyskusje. -
@Beem.Deep
Rozbieżność pomiędzy godziną katastrofy a godziną w raporcie elektrowni o zerwaniu linii energetycznej, prawdopodobnie wynika ze złego czasu ustawionego na zegarze w elektrowni. "Lud spiskowy" wygodnie dla siebie myli elektrownię atomową z zegarem atomowym. Żeby włączyć elektrownię do sieci energetycznej potrzebna jest zgodność faz i częstotliwości generatora z siecią, a nie dokładny czas.
Podobnie było z czasem na blogach smoleńskich. Lud spiskowy pisał: "skąd na blogach w Smoleńsku wiedzieli przed katastrofą że była katastrofa - to musiał być spisek". Okazało się, że serwer miał źle nastawiony czas. -
@you-know-who
PAN nie dostanie żadnych dokumentów do badań, ponieważ rząd RP wychodzi ze słusznego założenia, że katastrofa został wyjaśniona przez rządową komisję Millera, więc nie ma podstaw do dalszych badań. Tak został potraktowany poprzedni zespół naukowców. Bez dostępu do oryginalnych materiałów ze śledztwa (kilkaset tomów dokumentacji - raport jest tylko ich streszczeniem i wnioskami!), prace w PAN będą po prostu biciem piany, a taka atmosfera sprzyja Macierewiczowi do działania. Stanie się to zespół drugich Szuladzińskich pod szyldem PAN, a więc woda na młyn Macierewiczowi. -
@John Kowalski
Od razu widać, że nie ma Pan nic sensownego do powiedzenia, poza rytualnymi okrzykami: "Lud smoleński" czy "spisek".
Nie interesuje mnie, co jest prawdopodobne, a co nie jest, co jest wykluczone, a co nie jest. Najpierw w badaniach odpowiada się na pytanie: Jak było na pewno?, a dopiero, gdy to nie jest możliwe, sięga się po okoliczności "prawdopodobne", "wykluczone", czy "niewykluczone". Pan na kluczowe pytanie (Jak było na pewno z awarią linii elektroenergetycznej w Smoleńsku?) nie zna odpowiedzi, więc techniczną treść zastępuje Pan politycznymi wytrychami.
Tak. Zegar mógł być przestawiony o 92 sekundy w jedną stronę. Mógł być także przesunięty na przykład o 1546 sekund w tę samą stronę, albo o 635 sekund w drugą stronę. Dlaczego nie? Linia elektroenergetyczna mogła być w związku z tym zerwana przez polskiego tupolewa lub na przykład przez rosyjski dźwig bądź przez rosyjskiego Iła. Proszę jeszcze te wszystkie gdybania określić mianem rzetelnych ustaleń i będziemy mieli komplet.
Nb. zna Pan jakiś oficjalny polski dokument, związany z katastrofą smoleńską, który wyjaśnia przyczyny rozbieżności czasowej w tej kwestii? -
@Beem.Deep
przy ul. Gubienki zostaly zerwane dwie napowietrzne linie enrgetyczne! Jedna to czteroprzewodowa linia niskiego napiecia, a druga to ta trzy przewodowa linia sredniego napiecia!
Najpierw zostala zerwana za czteroprzewodowa i jej zerwane druty tuz przy izolatorach na podwojnym (poludniowym) slupie impetem tego zerwania zawiesily sie na drutach tej potrojnej linii powodujac ich przepalenia (nie ma sladow na izolatorach pochodzacych od poziomej sily zrywajacej) a nastepnie ulozenie sie tych trzech drutow (nastepny zwis) na tej poczwornej linii !!
Dowody mozna znalez na zdjeciach pochodzacych z 10.04.2010 zrobionych w okolo cztery godziny po przelocie tamtedy TU-154m 101
dowody od foto54 na mojej galerii
https://picasaweb.google.com/111580646202910529168/DropBox?authkey=Gv1sRgCJTSlIqh3aLnRQ#5727099182322831522
Co do roznicy czasu miedzy GMT a czasem podanym w notatce z elektrowni to jest jedno proste wytlumaczenie!!
Zmiana czasu zimowego na czas letni jest wprowadzona recznie dla systemu komputerowego (Großrechner - HOST) podczas jego IPL i tu lezy ta niezgodnosc czasowa!
Prosze sie zapoznac ze zdjeciami i nie wypisywac bzdur dotyczacych zerwania tych linii przez jakikolwiek dzwig (brak sladow na ziemi) czy przez jakiegos Ila (gornoplat). -
@Piekielny
Wzbrania się? Źródło proszę. -
@wielki55
Zmiana czasu zimowego na czas letni jest wprowadzona recznie dla systemu komputerowego (Großrechner - HOST) podczas jego IPL i tu lezy ta niezgodnosc czasowa!
1. Skąd Pan wie, jakie urządzenia zamontowane są w smoleńskim systemie elektroenergetycznym i skąd Pan wie, że cokolwiek pomylono przy zmianie czasu, zwłaszcza o 92 sekundy, a nie na przykład o 1546 sekund? Proszę o wiarygodne źródło.
2. W którym z polskich oficjalnych dokumentów związanych z katastrofą smoleńską znajduje się oficjalne wyjaśnienie kwestii tego przesunięcia czasowego? Kto i kiedy badał, czy rzeczywiście takie przesunięcie czasowe miało w ogóle miejsce?
3. Na zdjęciu widać, że linia 4-przewodowa jest zwykłą linią niskiego napięcia, zaś 3-przewodowa jest linią średniego napięcia. Przewody linii nn zawsze wiszą na mniejszej wysokości niż linii SN. Załóżmy jednak, że jakimś cudem spadły na linię SN. Oznacza to, że wystąpiło zwarcie międzyfazowe, którego efektem musiał być bardzo duży prąd zwarciowy i szybkie zadziałanie zabezpieczeń. To zdarzenie musiało być odnotowane w rejestratorach smoleńskiego GPZ. Skoro tyle Pan wie, to może pokaże Pan jakieś zdjęcia tych rejestratorów bądź chociaż link do wiarygodnej informacji na ten temat?
4. Zgodnie z raportem smoleńskich służby elektroenergetycznych, już cztery sekundy po katastrofie linia SN została ponownie włączona. Jak Pan to wytłumaczy? Mimo potężnego zwarcia? A może było to zwarcie przemijające?
5. Nigdy nie wykluczałem, że to właśnie tupolew zahaczył o linię. Jednakże z powodu poważnej rozbieżności czasowej dopuszczam myśl, że przyczyna zerwania linii może być inna. Dźwig oraz Iła wymyśliłem na poczekaniu. Nb. jeśli Ił-76 usiłował lądować, to miał wypuszczone podwozie, czy nie miał? Innymi słowy, kto i na jakiej podstawie stwierdził, że zerwanie linii musiało zostać spowodowane skrzydłem, czyli co ma do tego górnopłat? Wszak nawet w załączniku nr 1 raportu Millera jest tylko gdybanie na ten temat i wspomina się coś o konarach drzew, choć nie podaje się żadnych faktów. -
@Beem.Deep
Obejrzyj sobie wszystkie zdjecia tych zerwanych linii! Znajdziesz je na mojej galerii!
Polecam rowniez zdjecia i analizy w komentarzach na mojej (manka) starej galerii!
To ze zerwane druty czteroprzewodowej linii niskiego napiecia "wyladowaly" na tyc tych potrojnych nie jest zadnym cudem a rzeczywistoscia!
Widzisz te odchylone pod wplywem ciezaru zwisajacych drutow te slupy?
Jak linia 3-przewodowa byla jeszcze w "calosci" to i slupy staly pionowo a druty nie mialy tak glebokiego zwisu i przechodzily kilkanascie centymetrow nadlinia z 4-przewodami!!
A to determinuje kolejnosc rzywania tych linii!!!
Jak nie wierzysz, ze w systemie komputerowym elektrowni byl nastawiony wczesniejszy czas od GMT, to proponuje napisac zapytanie do elektrowni w Smolensku z prosba o wyjasnienie!!
Leni i trolli dwuwybuchowych nie popieram!
Wypisujac dwa razy bzdury o mozliwosci zerwania drutow przez wypuszczone podwozie Ila, zblazniles sie tylko i dlatego nie bede wiecej tracil czasu na wyjasnianie takiemu trollowi jak ty takich prostych rzeczy! -
@wielki55
No cóż, Szanowny Pan zarzuca mi pisanie bzdur, a sam... Ale popatrzmy.
Ponieważ bloger wielki55 ten jest "zwinięty", więc zacytuję kluczowe fragmenty, by wszystkim pokazać, jak "rzeczowo" odpowiedział mi na pytania:
Jak nie wierzysz, ze w systemie komputerowym elektrowni byl nastawiony wczesniejszy czas od GMT, to proponuje napisac zapytanie do elektrowni w Smolensku z prosba o wyjasnienie!!
Leni i trolli dwuwybuchowych nie popieram!
Wypisujac dwa razy bzdury o mozliwosci zerwania drutow przez wypuszczone podwozie Ila, zblazniles sie tylko i dlatego nie bede wiecej tracil czasu na wyjasnianie takiemu trollowi jak ty takich prostych rzeczy!
Znaczy się każdy, kto domaga się od wielki55 podania źródeł, na których wielki55 opiera swoje twierdzenia, no i każdy, któremu nie chce mu się samemu napisać do elektrowni w Smoleńsku, jest leniem i trollem, w tym dwuwybuchowym (cokolwiek to znaczy)!
No cóż, nie wiem, czy Jerzy Miller et consortes zasłużył sobie na aż tak druzgocącą krytykę oraz inwektywy ze strony wielki55. Z litości nie zapytam też, czy wielki55 dostał już odpowiedź ze Smoleńska. -
@All
Typowa dyskusja "smoleńska":
"Proszę mi wyjaśnić" - właśnie, co wyjaśnić?
Jak na przykład samochód walnął w drzewo, to zastanawiamy się nad tym, dlaczego kółko się urwało? I dlaczego znalazło się 2 m (a nie 125 cm) od drzewa?
Albo nad tym, jaka była głębokość błota na poboczu i jak mogła przyczynić się do wypadku?
A może jednak nad tym, dlaczego samochód "opuścił drogę"?
W ten sposób można w nieskończoność - wyjaśnimy sprawę kółka, to zaczniemy zastanawiać się na rysunkiem pęknieć na szybie. A jakie to ma znaczenie dla wyjaśnienia przyczyny wypadku - po prostu żadne! -
@barbie
"A może jednak nad tym, dlaczego samochód "opuścił drogę"?
Też mnie to niezmiernie ciekawi, dlaczego z taką lubością wszyscy dyskutują nad kółkiem, a nie nad przyczyną "opuszczenia drogi".
Istota zagadnienia jest dziwnie nielubianym tematem :-) -
@kot-bloga
"debata.. nie polega na rzeczowej analizie cudzych wyników badań, a zastosowaniu argumentów erystycznych, względnie próbie ośmieszenia dysputanta, względnie podważania jego kwalifikacji )formalnych (nie ta uczelnia, nie ten dyplom,..."
Pełna zgoda. Ten zarzut dotyczy również i niestety właściciela bloga, czego dowodem jest to co się słyszało we wspomnianym wywiadzie z Gozdyrą n/t adwersarzy - brak kwalifikacji, specjalizacji,habilitacji, a nawet.. znajomości podst. praw fizyki /ciągłe wałkowanie tych 12m/.
A skrywany w taki sposób problem jest jeden - brak pełnych danych. -
@all
na foto101
https://picasaweb.google.com/111580646202910529168/DropBox?authkey=Gv1sRgCJTSlIqh3aLnRQ#5736745794120075106
umiescilem pare kadrow z filmiku zrobionego podczas udanego odejscia na drugi krag w czasie podejscia do ladowania na gdanskim lotnisku 14.04.2012 .
Odejscie mialo miejsce w odleglosci okolo 2600m od poczatku pasa 11 (zachodnia strona)
Na kadrach kazdy zauwazy wspaniala (prawie bezwietrzna) pogode, pomimo tego kapitan zdecydowal sie na odejscie na drugi krag. Powodem byly geste i bardzo niskie zachmurzenie (komunikat kapitana)
Na foto102
https://picasaweb.google.com/111580646202910529168/DropBox?authkey=Gv1sRgCJTSlIqh3aLnRQ#5736764493911134962
umiescilem kadry z ladowania, ktore mialo miejsce po osmiu minutach od chwili odejscia na drugi krag i z przeciwnego kierunku!
W ciagu tych 8-miu minut chmury (widoczne na kadrze) przemiescily sie i juz nie zalegaly nad samym lotniskiem!
Ladowanie podczas tego drugiego podejscia bylo wzorowe. -
@all
Niniejszym chcialbym serdecznie podziekowac zalodze A320 za podjecie decyzji o odejsciu na drugi krag.
Dziekuje -
@barbie
Popieram.
Badajmy przyczynę dlaczego samolot SPADŁ bo przecież nie o zamierzonym lądowaniu może być mowa.
Jestem przekonany że przyczyna zaskoczy nieomal wszystkich i tych od Macierewicza i jego przeciwników. -
@Beem.Deep
Niedokładność wkazań zegara rzędu 92 sekund jest bardziej prawdopodobna niż niedokładność 1546 sekund, o której pisałeś. Pod uwagę bierze się najbardziej prawdopodobne hipotezy, a nie najmniej prawdopodobne, lekceważąc zupełnie te prawdopodobne, no chyba że pracuje się w zespole Macierewicza. Sprawdź ile sekund się późni/śpieszy twój zegarek w stosunku do zegara atomowego i podaj różnicę. Zgodnie zegarem atomowym miały podobno chodzić wszystkie zegary i zegarki w Smoleńsku w dniu katastrofy. To, że czegoś nie wyjaśniono dokładnie w raporcie, nie oznacza, że wzięto to z sufitu. Trudno żeby raport zawierał ponad sto tomów dokumentacji na której się opiera. -
@you-know-who
Uważam, że badaniem wypadków, powinni zajmować się ludzie z branży, czyli ludzie mający odpowiednią wiedzę i duże praktyczne doświadczenie w danej dziedzinie. Ci ludzie, powinni posiadać również wiedzę i doświadczenie związane z czynnikiem ludzkim. Powinni również mieć doświadczenie w badaniu wypadków. Rzadko kiedy ludzie nauki posiadają doświadczenie zawodowe „na linii” (jako pilot liniowy, maszynista, konstruktor maszyn, monter itp). Dlatego uważam, że rola ludzi nauki, powinni ograniczać się jedynie do analizy wybranych wątków, określonych przez badającego dany wypadek (np. analiza zmęczeniowa danego elementu, wpływ pewnych czynników na człowieka itp.)
Przyczyny katastrofy zostały już ściśle określone. Najpierw przez zespół rosyjski, a następnie polski. Osobiście, brakuje mi dogłębnej analizy, dziania i współpracy załogi, które owocowało tak ogromnymi błędami, i w konsekwencji doprowadziło do katastrofy. Może to bardziej psychologia, ale jednak ogromna część dziedziny potocznie zwanej lotnictwem.
Smoleńsk na długo pozostanie paliwem politycznym. Politykom nie chodzi o wyjaśnianie katastrofy, a tym bardziej na poprawie bezpieczeństwa.
Dlaczego nikt nie zajął się lądowaniem Jaka? -
@flyga
Dlaczego nikt nie zajął się lądowaniem Jaka?
Zajęto się! Oceny zachowania się załogi Jaka przypominały "huśtawkę". W końcu uznano, że wszystko było w porządku...
Namawianie do załogi PLF 101 do przekroczenia procedur (minima itp. - "Możecie próbować, ja najbardziej") też uznano w zasadzie za nic nie znaczące.
Cóż, każdy broni swoich. -
@barbie
"Cóż, każdy broni swoich."
Na ocenę działań załogi Jaka przemożny wpływ miał człowiek z "ekipy Błasika", pułkownik Mirosław Grochowski - mianowany na stanowisko krótko po powołaniu Błasika na dowódcę Sił Powietrznych!
Ten pan odpowiadał za sprawy bezpieczeństwa lotów w MON bodaj od lipca 2007 roku - czyli uczestnicząc w ocenie działań załogi Jaka podczas lądowania w Smoleńsku, tego z 10 kwietnia 2010 roku, właściwie był sędzią we własnej sprawie... -
@Piekielny
...a tak chcialoby sie go spytac o to czego NIE zrobil po wypadku casy-295m.... -
@you-know-who
Rozwiazales juz to proste zadanie z czasem, w ktorym nastapilo zainicjowanie TAWS Event#38 ??
Nie znalazlem jeszcze twoich obliczen :-) -
@flyga
Uważam, że badaniem wypadków, powinni zajmować się ludzie z branży, czyli ludzie mający odpowiednią wiedzę i duże praktyczne doświadczenie w danej dziedzinie. Ci ludzie, powinni posiadać również wiedzę i doświadczenie związane z czynnikiem ludzkim. Powinni również mieć doświadczenie w badaniu wypadków.
alez to wlasnie byla komisja pod przew. Millera: oni to wszystko wiedzieli. jednak ktos taki jak ja moze dostrzec braki w tym co zrobili lub/oraz po prostu w tym, jak zaprezentowali swa prace. dodatkowo, poniewaz nie bylo wyjasnione, jakie obliczenia dynamiczne robili, mozna (mylnie) zakladac, ze w ogole zadnych obliczen nie robili i wszystko bylo "walnalo to sie urwalo", albo "urwalo to sie obrocil".
co do jaka: tu tez podpowiem ze byl obiektem zainteresowania komisji Millera, Edmund Klich pisal 28 stycznia do Tuska tak (Klich i Krzymowski 2012):
6. Na podstawie zapisow korespondencji prowadzonej przez kierownika lotow mozna stwierdzic, ze zaloga samolotu Jak-40 nie znala w wystarczajcym stopniu j. ros.
7. Kier. lotow, kier. systemu ladowania ani inna osoba na stanowisku dowodzenia lotniska Smolensk Polnocny nie wydala zgody zalodze samolotu Jak-40 i Tu-154 na znizanie do 50 metrow.
* * *
Jak byl tez obiektem zainteresowania wojska, a por. Wosztyl mial jakas sprawe dyscyplinarna przed komisja pulkowa. uznano jego zeznanie o tym ze widzial APM-y lotniskowe z wys. 120m n.p.pasa za prawdziwe. tj., uznano ze nie zlamal przepisow ladujac. (to nonsens fizyczny! tak nie moglo byc. VV = 50..60 m na podejsciu, a zatem widzialnosc po skosie << 50 m, juz w czasie jego ladowania i zadne APM-y tu nie beda widoczne, moze jako kompletnie rozmyta przez mgle luna, ale nie jako APM-y)<br />
Tasma z jaka, drut z jaka, sa nadal obiektami nie opisanymi i nieznanymi publicznie. -
@you-know-who
Widzę, że wiesz lepiej co widział Wosztyl od samego Wosztyla, no i proszę nawet szanowna komisja złożona z samych największych ekspertów się pomyliła. Chyba wiem dlaczego te APM-y nie można było zobaczyć.Bo skoro widział je Wosztyl z pasa, to może i Protasiuk z pola?:-) -
@
1. mnie niczego wyjaśniać nie trzeba...
2. ale jeśli ktoś koniecznie chce, a wiem że wielu zależy na takiej analizie to czemu nie?
3. problem jest jednak taki, że pewna grupa maniaków smoleńskich nie zaakceptuje takich ekspertów, którzy nie potwierdzą wersji o zamachu. Bo ta wersja powstała najpierw w głowach polityków a dopiero później znalazła "potwierdzenie" przez tzw naukowców. -
@freespace - na nieco inny temat, ale zwiazany z twoim scenariuszem "die hard" (falszywego naprowadzania)
pozostawiajac na boku por. Wosztyla --
co do dowodcy #101, pytalem dawnego pilota tupolewa o to, czy to mozliwe zeby sie zagapil i nie znal wysokosci i/lub odleglosci od progu pasa.
ten baro-wysokosciomierz, ktory kpt. przestawil na cisnienie standardowe, byl wlasciwie nieco schowany z boku i u dolu deski, a najwazniejszy -- byl dobrze ustawiony na QFE i widoczny niemal na wprost; nie mozna bylo wg pilota nie wiedziec, na jakiej sie jest wysokosci cisnieniowej. ta jak wiemy spadla ponizej zera zaraz po
"horyzont 101!", czyli w ostatnim praktycznie momencie kiedy jeszcze #101 byl do uratowania.
co do odleglosci, sadzil (bardziej niz ja) ze odleglosc tez byla mu znana, a jesli nie jemu to tym ktorzy wczesniej na podejsciu podawali *dokladne* odleglosci od progu.
tak czy inaczej, wszystko to wskazuje jednak (ciagle) na szczura pod domniemana podstawe stratusa RW=50 m, ktora okazala sie rowna RW=20 m.
(por. rozdzial o meteo i widzialnosci w miejscu i czasie zdarzenia, w raporce Millera). -
@you-know-who
Moim zdaniem załoga nie do końca była świadoma co czyni. Uważam tak, ponieważ niezrozumiałe jest jakiejkolwiek podejście przy tak niskiej widzialności. Przy widzialności 200m można przyjąć, że reflektory ustawione na maksimum, można zobaczyć z odległości 300m. To są minima dla CAT II (jeżeli są oczywiście oficjalnymi RVR jest 300m). Osoba która choćby raz w życiu leciała (podchodziła) przy takiej widzialności zda sobie sprawę czym to pachnie.
Podejście na szczura ma szanse powodzenia przy niskiej podstawie chmur, ale lekkim samolotem (Jak 40, Casa itp) i przy dobrej widzialności (legalność to odrębna historia).
Brak widoczności na minimach było pierwszym elementem zaskoczenia. Drugi element to rozbieżność pomiędzy wskazaniem RW i Baro. Nikt załogi skutecznie nie nauczył, co w takich sytuacjach robić. Czas w takich sytuacjach płynie szybko, a myśli wyjątkowo wolno. To trochę jak pierwszy w życiu poślizg samochodem. -
@flyga
"Moim zdaniem załoga nie do końca była świadoma co czyni. Uważam tak, ponieważ niezrozumiałe jest jakiejkolwiek podejście przy tak niskiej widzialności."
Tak mi się wydaje, że wyjaśnienie działania załogi tkwi w pierwszych w "obrabianiu tyłka" przez drugiego pilota osobie, którą łatwo można zidentyfikować jako generała Błasika!
Dokładniej w tym, co stało się owego "obrabiania tyłka" przyczyną, a do czego klucz według mnie można znaleźć w pierwszych zdaniach odczytanych w IES, a przypisanych nawigatorowi i inżynierowi pokładowemu...
Dodam tu, że byłem świadkiem tego, co wyczyniali w powietrzu swoimi maszynami polscy piloci Su-22 - co prawda nie ze Świdwina tylko z Powidza, ale... -
@you-know-who
"tak czy inaczej, wszystko to wskazuje jednak (ciagle) na szczura pod domniemana podstawe stratusa RW=50 m, .."
Zapominasz, że domniemana podstawa stratusa była podawana z płyty Tak więc nawet zakładając tę "szczurową" hipotezę, wyrównaliby na 40-50m /wg QFE/ czyli dokładnie nad zagłębieniem. Tymczasem co się działo??
Zniżali spokojnie odczytując RW, zgodnie z IUL, jak do posadzenia.
Taki przebieg lotu na tym odcinku, mógł mieć miejsce tylko przy widoczności bramy. -
@freespace - to nie tak.
jak to 40-50 wg QFE? czyli 60+ RW przy brzozie? to byloby wspaniale, gdyby sie tego trzymali i nie zeszli ani cala ponizej... nie byloby tego bloga. szczur tym wlasnie rozni sie od nieszczura, ze olewa sie poziomy referencyjne jak 0m QFE (prog) a leci sie wdluz konturu terenu, czyli wlasnie tak jakby sluchajac tylko RW zeby nie przyziemic, ale czekajac spokojnie na odzyskanie kontaktu wzrokowego z terenem. Protasiuk zakladal, ze to stanie sie na 50 m RW (nie QFE), poniewaz taki dostal komunikat (nie przekazano mu ze to
"ponizej 50 m, grubo").
podstawe chmur mierzy sie bowiem od powierzchni terenu, nie od poziomu referencyjnego.
widzialnosc pionowa oceniona przez ekspertow meteo wynosila wcale nie 50m, a 20m i to wlasnie RW, na tym stoku przy brzozie. a wg QFE to bylo okolo 10 m.
gesta chmura przechodzaca ponizej we mgle, wisiala b. nisko (~10 m) nad poziomem progu pasa i APM-ow. APM-y swiecily w chmure i nikt ich nie widzial. wszystko jedno czy APM-y prawdziwe czy falszywe, bo chyba wg teorii Die Hard falszywe stoja wlasnie na gorce?
No, ale zesmy zeszli troche z kursu :-) -
@flyga - zgadzam sie.
> niezrozumiałe jest jakiejkolwiek podejście przy tak niskiej widzialności.
zrozumiale moze byc to tylko w jednym przypadku: kiedy ktos tego nigdy jeszcze nie robil, nie wylatal nawet tego scenariusza na symulatorze, jest swiezutki w takich ciezkich warunkach. a podchodzi tuz nad ziemie ciezkim samolotem, nieprecyzyjnie, przy VV = 50 m (nie wspominajmy juz nawet o faktycznych 20 m).
mam taka glupia teorie, ze to robi sie raz, a potem czlowiek pamieta, jak mu sie trzesly nogi i juz nigdy nie probuje. wierze zatem, ze Protasiuk byl w podobnej sytuacji pierwszy raz, nie byl recydywista takich podejsc (czyli nie byl ani samobojca, adrenaline junkie, ani "debesciakiem"; pisalem cos o tym w rozdz. bodajze 9, dawno temu).
***
PS. jeszcze mi sie cos przypomnialo - byla tu przy poprzedniej notce dyskusja o dokladnosci GPS-ana podejsciu. pilot tupolewa mowil mi ze to 15 m,
czyli dokladnie to co ja mowie (wiec dobrze zmyslam!), ale ze czasem to nie wystarcza przy b. niskiej podstawie, nie trafia sie dostatcznie dobrze w pas i to nie tylko na tu-154. to ma sens. nie latam ciezkim sprzetem wiec dla mnie +-15 m brzmi bardzi ok; mowiac prosciej, nie czuje do konca bluesa. ale na #102 mnie nie stac, wiec nie bede nawet marzyl zeby poczuc. -
@you-know-who @all
polecam spojrzec na foto109
https://picasaweb.google.com/111580646202910529168/DropBox?authkey=Gv1sRgCJTSlIqh3aLnRQ#5737466544354057922
i zobaczyc filmik na YT. -
@you-know-who
"szczur tym wlasnie rozni sie od nieszczura, ze olewa sie poziomy referencyjne jak 0m QFE (prog) a leci sie wdluz konturu terenu, czyli wlasnie tak jakby sluchajac tylko RW zeby nie przyziemic, ale czekajac spokojnie na odzyskanie kontaktu wzrokowego z terenem."
Wiadomo, że pilotom polskich Su-22 regularnie zdarzało się, zwłaszcza wiosną i jesienią, kiedy chmury schodziły z podstawą, a mgła ograniczała widzialność poniżej lotniskowych minimów, lądować prowadząc maszyny "po wierzchołkach drzew" poniżej ścieżki podejścia!
Bo tak długo próbowali lądowania w macierzystej bazie, że nie starczało im już paliwa na odejście na "zapasowe"...
A niektórym się ta sztuka nie udawała...
________________________________________________________________
Tak się składa, że lotnicze doświadczenie generała Błasika ograniczało się niemal wyłącznie do Su-22... -
@Piekielny
Ja bym tak na ś.p. Błasika aż tak, nie wsiadał. Był co prawda docelowo odpowiedzialny za bezpieczeństwo i profesjonalizm polskiej podniebnej armii, a jego poczynania, nazwijmy w tej materii, były mało efektywne. Niemniej jednak nie wiele mają wspólnego z tą katastrofą. Wyszkolenie pilota to proces wieloletni. Atmosfera, kultura bezpieczeństwa, standaryzacja czynności to też proces wieloletni. Generał Błasik, był produktem i wychowankiem zacofanego i niereformowalnego tworu, jakim jest Wojsko Polskie.
Nie wierzę w bezpośrednie naciski. Uważam jednak, że wesoła wycieczka do Smoleńska miała niewielkie szanse powodzenia. -
@flyga
A ja z kolei przypuszczam, że "obrabianie d...y" przez drugiego pilota, osobie z łatwością identyfikowalnej jako generał Błasik, w pół godziny po starcie z Warszawy i na niespełna czterdzieści minut przed planowanym lądowaniem w Smoleńsku, jednak nie było zwyczajnym elementem "życia towarzyskiego w kokpicie '101'" - tylko reakcją na to, co pan generał łaskaw był zapodać pilotom, ze szczególnym uwzględnieniem pierwszego, ledwie chwilę wcześniej!
I najpewniej nie były to pogaduszki o "d...ie Maryny"... -
@Piekielny
Bardzo możliwe, że mogło to wpłynąć na stan emocjonalny załogi. Niemniej jednak to był tylko (ewentualnie) upierdliwy pasażer i nie usprawiedliwia działania załogi. Załoga była niewątpliwie pod psychologiczną presją i pod chorym, patologicznym nadzorem, zwanym Wojsko Polskie. -
@you-know-who to nie tak?
" Protasiuk zakladal, ze to stanie sie na 50 m RW (nie QFE), poniewaz taki dostal komunikat (nie przekazano mu ze to
"ponizej 50 m, grubo").
Komunikat był "poniżej 50m, grubo" i pochodził od Wosztyla, który jak to mówił to był na płycie i tak jak widział, to tak powiedział.
Do Protasiuka natomiast doszło tylko 50m ale nad pasem, bo wiedział od kogo ten komunikat /od człowieka stojącego na pasie/.
Dlatego jeżeli już przyjąć taki "pomysł" o jakim piszesz, to wyrównali by tak, jak pisałem na 40-50m wys. BARYCZNEJ. Byłoby to w miarę bezpieczne, dawałoby możliwość zweryfikowania położenia bliżej progu, a następnie szybkiej reakcji /posadzenie lub odejście/. -
@freespace
Jak by ktoś chciał Panu, sprzedać mieszkanie, za super cenę, z jednym małym mankamentem: że sufit znajdowałby się na wysokości 1,4 m, to by Pan go kupił? -
@flyga
To jest zwykła polemika. YKW chyba wie, że nikt rozsądny tego nie kupi,
mimo wszystko "sprzedaje":)) -
@flyga
"Niemniej jednak to był tylko (ewentualnie) upierdliwy pasażer i nie usprawiedliwia działania załogi."
Jest duże prawdopodobieństwo, że rola Błasika nie ograniczała się wyłącznie do grania "upierdliwego pasażera" - po pierwsze, był dowódcą Sił Powietrznych, od arbitralnych decyzji którego zwykłym pilotom w polskiej, kalekiej rzeczywistości było się bardzo trudno odwołać,
a po drugie, w tym locie najprawdopodobniej pełnił także funkcję inspektora, o bardzo szerokich uprawnieniach...
Zresztą, o rozszerzenie zakresu uprawnień inspektorów zadbał osobiście... -
@freespace
"Do Protasiuka natomiast doszło tylko 50m ale nad pasem, bo wiedział od kogo ten komunikat /od człowieka stojącego na pasie/.
Dlatego jeżeli już przyjąć taki "pomysł" o jakim piszesz, to wyrównali by tak, jak pisałem na 40-50m wys. BARYCZNEJ. Byłoby to w miarę bezpieczne, dawałoby możliwość zweryfikowania położenia bliżej progu, a następnie szybkiej reakcji /posadzenie lub odejście/."
Tyle tylko, że Protasiuk na 99% NIE WIEDZIAŁ - bo niby skąd, skoro w karcie podejścia na Siewiernyj nie ma nic na ten temat, a z lądującego samolotu niespecjalnie to widać! - że "obniżenie" przed lotniskiem nie kończy się na poziomie progu pasa, tylko schodzi o pięćdziesiąt metrów poniżej!
W takiej sytuacji pomiar wysokości precyzyjniejszym na małych wysokościach od wysokościomierza barometrycznego odległościomierzem radarowym mógł mu się wydać bezpieczniejszy - tym bardziej, że na żadnym z polskich lotnisk, gdzie piloci "36" latali najczęściej, nie ma podobnej do smoleńskiej konfiguracji terenu przy braku wspomagania w postaci ILS, w związku z czym mierzenie wysokości radioaltimetrem podczas podejścia od "dalszej" stało się w tej jednostce standardem, do czego mimowolnie przyznali się sami jej piloci... -
@Piekielny
Pomimo znajomości „wkładu” Generała w „bezpieczeństwo i profesjonalizm”, które pośrednio mogło mieć wpływ na załogę, nie ma dowodów na bezpośredni nacisk. Uważam że warto zachować obiektywizm i powściągliwość w wydawaniu oskarżeń. Zauważyć można że załodze brakowało asertywności, by elegancko wyprosić wycieczki na czas przygotowania i podejścia do lądowania. -
@flyga
Gdyby pan generał był na tyle niemądry, żeby bezpośrednio, jawnym rozkazem "naciskać" załogę "101" na lądowanie poniżej minimów, sam siebie wysłałby "pod kapelusz", a nie "za Wielką Wodę na czterogwiazdkowego generała" - i on to świetnie wiedział!
Podobnie jak świetnie wiedział, że Klich, Bogdan, z Tuskiem tylko czekają na jakikolwiek pretekst w postaci jego nieodpowiedzialnego zachowania, żeby z tego pomocą przełamać prezydencki sprzeciw wobec deklarowanych przez ministra obrony zamiarów jego odwołania...
Ale naciski w postaci zapowiedzi "zatrucia życia" załodze "101" w razie nie wylądowania na Siewiernym o czasie są naprawdę przeraźliwie prawdopodobne - tym bardziej prawdopodobne, że jednemu z pilotów pan generał był już łaskaw "zatruć życie", i to z powodów o wiele błahszych niż spóźnienie prezydenta na przygotowywane przez niego samego uroczystości, od których w ogromnym stopniu miał zależeć prezydencki prestiż... -
@you-know-who
"tak czy inaczej, wszystko to wskazuje jednak (ciagle) na szczura pod domniemana podstawe stratusa RW=50 m, ktora okazala sie rowna RW=20 m."
Intencję wykonania "szczura" w okolicę podstawy chmur dokumentuje przestawienie obu radiowysokościomierzy ze 100m na 65m alarmu DH. Radiowysokościomierze były oryginalnie nastawione na 100m, co potwierdza czytanie karty. Po czytaniu karty załoga otrzymała informację od pilotów Jaka o podstawie 50m. Drugie czytanie karty nie sprawdza już nastawy DH na RW, za to oba RW wydobyte z kokpitu wskazują nastawę 65m. Raport Millera prześlizguje się nad tym dowodem intencjonalnego zejścia w okolice podstawy chmur pisząc, że przestawienie RW jest nierozumiałe. Inaczej raport Millera musiałby zmienić swój werdykt, że załoga nie potrafiła odejść z minimum 100m. :) -
@Piekielny
"Tyle tylko, że Protasiuk na 99% NIE WIEDZIAŁ ..."
O Boże...Przestałbyś się wreszcie kompromitować. To, że nie znali mapy wysokościowej podejścia to chyba najgłupszy argument jaki tylko można wydumać:-))
Lepiej się nie odzywaj. -
@John Kowalski
Nastawniki były na 65m, mimo ze czytano 100. To jest dla ciebie dowód materialny:-))
Gdyby dochodzenie było wspólne, przy udziale niezależnych obserwatorów z Brukseli, to na pewno byłby jakiś dowód.Bądź tego pewien.
A na razie to jest taki sam dowód jak np.CVR sir Kowalsky.
Dumajcie sobie sami:-))
Profesorowi też się skończyły argumenty, bo mi nie odpowiedział. -
@freespace
""Tyle tylko, że Protasiuk na 99% NIE WIEDZIAŁ ..."
O Boże...Przestałbyś się wreszcie kompromitować. To, że nie znali mapy wysokościowej podejścia to chyba najgłupszy argument jaki tylko można wydumać:-))"
A niby skąd mieli ją znać???
No???
"Lepiej się nie odzywaj."
Nie do mnie się te słowa odnoszą, nie do mnie - tysiąckroć bardziej do ciebie... -
@Beem.Deep
Tak. Zegar mógł być przestawiony o 92 sekundy w jedną stronę. Mógł być także przesunięty na przykład o 1546 sekund w tę samą stronę, albo o 635 sekund w drugą stronę. Dlaczego nie? Linia elektroenergetyczna mogła być w związku z tym zerwana przez polskiego tupolewa lub na przykład przez rosyjski dźwig bądź przez rosyjskiego Iła.
A nawet przez UFO. Tylko dziwnym trafem w prawdopodobnym przedziale czasu nisko przelatywał tam polski Tupolew i oprócz lini ucierpiała tam znacząco i botanika. -
@freespace
"Nastawniki były na 65m, mimo ze czytano 100. To jest dla ciebie dowód materialny:-))"
Tak. Nastawniki są dowodem materialnym w całym tego słowa znaczeniu.
Kiedy czytano kartę z nastawnikami na 100m nie wiedziano jeszcze o podstawie chmur na ca 50m. Przestawiono nastawniki po informacji od załogi Jaka40 o podstawie chmur ca 50m. Załoga dowiedziała się, że na 100m nie zobaczy ziemi i zdecydowała się zejść niżej, co konsekwentnie dla swojej decyzji wykonała z wiadomym skutkiem. -
@John Kowalski Nie.
"Tak. Nastawniki są dowodem materialnym w całym tego słowa znaczeniu."
Niestety nie dla mnie, z powodów o których powiedziałem.
Gdyby twoja "szczurza" konfabulacja oparta o zejście pod podstawę chmur miała coś na rzeczy, to próbowaliby wyrównać na 30- 50m baro, tymczasem trajektoria jest inna i wskazuje na zupełnie coś innego, a więc wasza/towarzyszu/ konfabulacja jest krótko mówiąc do bani:-) -
@freespace
to próbowaliby wyrównać na 30- 50m baro,
No w tym problem, że oni wyrównawali wg. RW; co w płaskim Kraju Przywiślańskim może mieć sens. -
@freespace
"Gdyby twoja "szczurza" konfabulacja oparta o zejście pod podstawę chmur miała coś na rzeczy, to próbowaliby wyrównać na 30- 50m baro, tymczasem trajektoria jest inna i wskazuje na zupełnie coś innego, a więc wasza/towarzyszu/ konfabulacja jest krótko mówiąc do bani:-)"
Nie rozumiecie, towarzyszu, istoty "szczura"!
A sprawa jest taka prościutka... -
@nudna-teoria, piekielny
"No w tym problem, że oni wyrównawali wg. RW;"
"A sprawa jest taka prościutka..."
Z wami towarzysze to ja sobie nie pogadam:-))
Zero logiki, zero wiedzy, zero myślenia.
Dlatego dla was sprawa jest taka prościutka i to niemal od dnia katastrofy. -
@freespace
"Zero logiki, zero wiedzy, zero myślenia."
Jeśli "wiedzą" mają być antyrosyjskie uprzedzenia, a "logiką" i "myśleniem" postrzeganie świata WYŁĄCZNIE przez ich pryzmat, to masz rację!
Ale to nie zmienia faktu, że o "szczurze" pojęcia nie masz... -
@you-know-who
Wracając do tytułowego pytynia; nie wiem kto powinien badać, ale wiem kto lepiej powinien się lepiej nie odzywać:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=-TPVLbZMlkU#t=1014s
"yyyyyy, eeee ... patrząc na te rysunki przekrojów tych dźwigarów, ponieważ rozumiem, zakładam oczywiście, że one są proporcjonalnie narysowane, a wiem jaki jest odległość między po; grubością skrzydła, czy jak wiemy, że to jest 230 mm, to mogę ocenić jak mniej więcej jest grubość tych dźwigarów. ..."
No tak, kto ma blade pojęcie widzi, że na prezentowanych rysunkach "wycięto" fragment wysokości "dźwigarów", czyli rysunki nie są proporcjonalnie narysowane i cała podstawa obliczeń dr hab. Biniendy idzie się paść.
Innym serwowanym kwiatkiem jest kolejny filmik:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=tbhjStsz3Vc#t=596s
"... (skrzydło) zbudowane jest z trzech dźwigarów, to są takie trzy linie wzdłóż tego skrzydła i całej szeregu żeber. Na około tego, tych żeber i tych dźwigarów jest jego powłoka zewnętrzna (fachowiec powie poszycie) która służy wyłącznie do opływu powietrza wokół tego skrzydła. ... .
Porównajmy z innym źródłem:
http://portalwiedzy.onet.pl/36457,,,,keson,haslo.html
"W lotnictwie podstawowy element siłowy wolnonośnego skrzydła konstrukcji skorupowej lub półskorupowej. Składa się ze ścianek pionowych pełniących rolę dźwigarów i pracującego poszycia jako elementów poziomych."
Czyli nasz ekspert przeniósł siły z poszycia na źle odwzorowane ścianki kesonu robiąc z nich dźwigary i na jego symulacji mamy nie pancerną brzozę, lecz pancerne dźwigary.
Tym oto prostym sposobem celebryta Binienda obnażył eksperta Biniedę. Lecz w tamtym towarzystwie chyba nikt nie odważy się powiedzieć, że król jest nagi.
PAN założył Stalin...
OdpowiedzUsuń